Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej wydał dyrektywę ustanawiającą, że nikt nie może zabronić sprzedaży gier zakupionych drogą cyfrową. Co to oznacza dla Steama, Origina i podobnych platform?
![](https://img3.powernet.pl/mw/657/410/image_files/news/pl_3143_1341335490.jpg)
W treści dyrektywy przeczytać możemy, iż wyłączne prawa do dystrybucji kopii programu komputerowego wygasają w momencie pierwszej sprzedaży.
“W chwili, gdy właściciel praw udostępnia klientowi kopię – na nośniku fizycznym lub nie – jednocześnie, w zamian za opłatę, przyznaje klientowi prawo do użytkowania tejże kopii na czas nieograniczony. Oznacza to, że właściciel praw sprzedaje kopię klientowi, w ten sposób wyczerpując swoje prawa do wyłącznej dystrybucji.
Zawarcie takiej transakcji oznacza przekazanie praw do posiadania kopii. Zatem, nawet jeśli umowa licencyjna nie pozwala na dalsze przekazanie praw, właściciel praw nie może przeciwstawić się odsprzedaży tejże kopii” – czytamy w dokumencie.
Co to oznacza? Cóż, teoretycznie… Teoretycznie zmienia to bardzo wiele, ponieważ oznacza, że moglibyśmy sprzedać dowolną, pojedynczą grę zakupioną na przykład poprzez platformę Steam, czy Origin. Ale jak to będzie wyglądać w praktyce. Żeby sprzedaż cyfrowych kopii używanych gier była możliwa, wydawcy musieliby bowiem nam to umożliwić – a w chwili obecnej nie istnieje żaden system, który na to pozwala. A sama dyrektywa nie nakłada na producentów i wydawców takiego obowiązku… Więc wychodzi na to, że mamy do czynienia tylko z prawem czysto teoretycznym.