World of Warships to kolejna gra po World of Tanks i World of Warplanes ze stajni Wargamingu, której znakiem rozpoznawczym są epickie bitwy. Tym razem zasiadamy za sterami wielkich okrętów i wypływamy na rozległe morza.

Sukces World of Tanks jest niepodważalny, czego dowodem jest 90 milionów kont. World of Warplanes również rozwija się w bardzo szybkim tempie. Tym razem przyszedł czas na morskie bitwy, które zapowiadają się niesamowicie. Podczas targów Gamescom mieliśmy okazję zobaczyć grę na zamkniętym pokazie, a także sami zatopić kilka statków przeciwnika.
Na wstępie warto zaznaczyć, że Wargaming nie zmienia swojej polityki i po raz kolejny ich gra będzie działać w modelu Free-to-play. Oznacza to, że bez wnoszenia żadnych opłat będziecie mogli wejść do gry i czerpać radość z zatapiania wrogich okrętów.
Wolniejsza rozgrywka, ale bicie serca coraz szybsze
Jeżeli zagrywaliście się w World of Tanks i World of Warplanes to z pewnością będziecie musieli się nieco przestawić na całkiem inne tempo rozgrywki. Nie liczcie na to, że po załadowaniu mapy niczym Rambo wkroczycie na pole bitwy i po wrogich statkach zostanie tylko pył. Tutaj wszystko dzieje się powoli, co oznacza, że cierpliwość popłaca i zawsze warto mieć w głowie starą maksymę, aby spieszyć się powoli.

Do wyboru mamy 4 klasy statków, a mianowicie Lotniskowce, Statki Wojenne, Krążowniki i Niszczyciele. Grając każdym ze statków musimy zdawać sobie sprawę z różnic wynikającymi m.in. z ich wielkości, siły ognia oraz opancerzenia. W momencie kiedy zasiądziecie za sterami największego z dostępnych okrętów, czyli Battleship’a musicie mieć na uwadze, że takim gigantem ciężko jest zawrócić, jednakże w momencie kiedy namierzycie wrogi statek to jego załoga powinna wykonać ostatni telefon do najbliższych tudzież złapać za różaniec i liczyć na cud.
Wymierz, oblicz, strzel
Sterujemy za pomocą przycisków WSAD, jednakże samo strzelanie nie jest już takie banalne. Kiedy ustawimy nasz okręt w najlepszej możliwej pozycji, czyli bokiem do wrogiego oddziału należy wziąć pod uwagę kilka aspektów. Po pierwsze w odróżnieniu od World of Warplanes i World of Tanks mamy do czynienia z naprawdę wielkimi odległościami pomiędzy okrętami. W momencie kiedy chcemy oddać strzał do statku znajdującego się 20 km od nas musimy zważać na gęstość powietrza, siłę wiatru oraz prędkość wrogiego okrętu, a dodatkowo działa muszą być ustawione na odpowiedniej wysokości.

Moment kiedy po uwzględnieniu tych wszystkich aspektów oddajemy strzał i w specjalnym trybie śledzimy nasz pocisk, który w ostatnim momencie mija okręt o kilka metrów sprawia, że szybko regenerujemy nasze siły i za wszelką cenę zrobimy wszystko, aby nasz kolejny strzał był celny. Kiedy odpowiednio skorygowałem działa, po czym moje pociski w idealny sposób trafiły we wrogi statek czułem się jak małe dziecko w piaskownicy, któremu pierwszy raz udało się zbudować zamek z babek. Satysfakcja w takim momencie jest nie do opisania. W moim przypadku radość z zatopienia statku była większa niż z zestrzelenia czołgów, czy samolotów.
Wizualne wodotryski
To co zrobiło już w pierwszych sekundach na mnie największe wrażenie to wizualne aspekty gry. Woda wraz z refleksami świetlnymi wygląda niczym przelana z Oceanu Spokojnego, chmury są niczym te, które znajdują się nad naszymi głowami, ale najważniejsze są STATKI.
Według twórców stworzenie jednego okrętu to okres aż 6 miesięcy i zajmuje się tym cały osobny oddział. Wszystko ze względu na to, że Wargaming kładzie ogromny nacisk na historyczne odwzorowanie wszystkich statków. Jeżeli ktoś jest fanem militariów lub specjalistą jeżeli chodzi o okręty wojenne z pewnością dostrzeże ogromne pokłady pracy, które zostały włożone w to, aby nawet najmniejsza wieżyczka wygląda dokładnie tak jak w rzeczywistości.Najlepiej w takich sytuacjach opisują to statystyki. Podczas prezentacji dowiedzieliśmy się, że statek posiada 20 razy więcej polygonów niż model czołgu, a każdy z nich to co najmniej 500 elementów. Ponadto jedna wieżyczka w World of Warships to suma dwóch modeli czołgów w World of Tanks. Robi wrażenie, nieprawdaż?

Mapy, na których przyjdzie nam toczyć wirtualne pojedynki średnio powinny być wielkości 50×50 km. Poza hektolitrami wody możemy liczyć również na małe wysepki i archipelagi, które również będą miały duży wpływ na to co będzie działo się podczas rozgrywki. Ciągle nie wiemy jakie tryby rozgrywki dokładnie znajdą się w grze, ponieważ wszystko jest na etapie planowania.
Patrząc na to jak gra wygląda oraz jaką sprawia satysfakcje można mieć wrażenie, że Wargaming jest na dobrej drodze, aby ich kolejny tytuł odniósł wielki sukces. Ponadto prezentowana wersja podczas targów Gamescom to zaledwie alpha, więc możemy liczyć jeszcze na masę usprawnień. Jedyne o co mam żal do Wargamingu to, że po zaprezentowaniu tak mięsistego kawałka gameplayu nie wiem jak długo będę musiał czekać na chociażby otwartą betę. Mam nadzieję, że premiera gry nadejdzie równie szybko co wystrzeliwane pociski w World of Warships.
Facebook Hint, czyli krótka opinia Pawła:
