- Data premiery: 10 sierpnia 2023 roku
- Producent: Deck13
- Wydawca: Focus Entertainment
- Gatunek: Przygodowe RPG akcji
- Platformy: PC, Xbox Series X/S, PS5
Wyobraźmy sobie typowy film komediowy wyprodukowany w Stanach Zjednoczonych w latach 2000., kiedy kamera pokazuje głównego bohatera bawiącego się w jakiś tytuł na konsoli przez kilka sekund. “Atlas Fallen” to właśnie tego typu produkcja – gra, która leci w tle. Teraz, kiedy wiadomo, że recenzja nie będzie zbyt pochlebna dla tej gry, spróbuję wytłumaczyć swoją opinię w sposób adekwatny, używając przykładów i argumentów.
Sypka fabuła
Najważniejszy aspekt gry przygodowej to przede wszystkim fabuła. Mam wrażenie, że scenarzyści gry przeczytali “Kapitał” Karla Marksa oraz “Diunę” Herberta Franka, powierzchownie to zrozumieli i oparli na tych dziełach historię.
Aby nie ujawniać fabuły tym, którzy mimo recenzji zdecydują się na grę, podam jedynie streszczenie. W skrócie, główny bohater zwany “Bezimiennym” (ciekawe nawiązanie do słynnej niemieckiej produkcji), odnajduje magiczną rękawicę o boskiej mocy. Moc ta wywodzi się od postaci o imieniu Nyaal, który pamięta tylko swojego złego przeciwnika – boga Thelosa.
Głównym celem gracza jest oswobodzenie świata od tyranii “nikczemnego złodzieja” – motyw na tyle banalny, że jest uznawany za “cliché” w przygodowych grach akcji. Aktorzy w grze również nie wykazują zbytniego entuzjazmu wobec fabuły. To jedynie może tłumaczyć niewielką głębię gry aktorskiej.
Mapa przeładowana piaskiem

“Atlas Fallen” naśladuje poprzednią grę studia “The Surge 2” jeśli chodzi o level design. Mamy otwarty świat, który jest podzielony na cztery osobne lokacje. Z jednej strony jest to dobre rozwiązanie, bo służy do optymalizacji gry. Jednak z drugiej strony w dużej mierze jest to jedna wielka “pustynia”, tylko że każda ma jedną “wyróżniającą cechę”. Skutkami tego designu jest brak fascynacji od eksploracji, bo gracz nie widzi przed sobą zupełnie nowego terenu, lecz kolejną mapę zasypaną piaskiem.
W najlepszych tradycjach gier z otwartym światem mapa oferuje cały wachlarz różnego rodzaju aktywności. Co prawda te czynności są bardzo typowe dla tego gatunku: ukryte skrzynie, posterunki, łamigłówki, etc. Z kolei w “Atlas Fallen” nie są zrobione źle, ale kreatywnością też nie zachwycają – po prostu są.
Mechaniki zbudowane na piasku
Główny motyw gry “Atlas Fallen” koncentruje się wokół Esencji – magicznego piasku. Wszystko w tej grze stara się w ten lub inny sposób rozwijać ten motyw. Dlatego to my walczymy bronią z piasku, tworzymy burze piasku, bronimy się “piaskową skórą” (mechanika parowania). Nawet możliwość zwolnienia czasu jest dostępna – to najpotężniejsza umiejętność w grze (przynajmniej tak mówi Nyaal po uzyskaniu jej w rozgrywce).

Rozwiązujemy łamigłówki, unosząc obiekty spod ziemi oraz ślizgając się po piasku niczym na snowboardzie. Ta aktywność zdaje się być jedną z niewielu zalet tej gry. Poruszanie się po otwartym świecie musi być przyjemne, ponieważ inaczej nikt nie będzie chciał eksplorować tego świata.
Odrobina grindu
Jak pewnie już zauważyliście, gra posiada sporo parametrów do ulepszenia, co oznacza, że to gracz ma się tym zajmować. Niestety, w ramach wydłużenia gry “Atlas Fallen” stawia gracza wobec konieczności “pasywno-agresywnego” grindu. Grałem na średnim poziomie trudności i w środkowej fazie gry wyraźnie odczuwa się potrzebę ulepszenia wyposażenia. Dzięki QA testerom za to, że po tym już nie trzeba tym się zajmować.
Przyznam, że gracz ma wiele możliwości do zdobywania materiałów i waluty, ale najefektywniejsze jest pokonywanie losowych przeciwników na mapie. Wykonywanie zadań pobocznych trwa znacznie dłużej i oferuje mniejsze zarobki niż konfrontacja z potworami na mapie.
Niemniej niektóre zadania poboczne są warte uwagi, gdyż oferują coś więcej niż tylko walutę, lecz ich liczba na kilkugodzinną kampanię jest bardzo ograniczona, a to niestety doprowadza do ich ignorowania.

Przyjemna grafika oraz dobra optymalizacja
Oprawa graficzna mogłaby stanowić mocną stronę tej gry. Gdyby “Atlas Fallen” powstał kilka lat temu, na pewno zachwyciłby przeciętnego gracza realistyczną grafiką. W 2023 roku gra prezentuje się dość dobrze, a nawet wspaniale, biorąc pod uwagę, że stworzyło ją małe studio. Animacje ciosów płynnie się prezentują, a efekty specjalne są jaskrawe. Zarówno piasek, jak i wszystko z nim związane, zostało starannie wykonane.

Warto także podkreślić optymalizację. W 2023 roku komplementuje się gry za to, co kiedyś było uważane za standard. Gra utrzymuje stabilne 60 klatek w FHD przy średnich/wysokich ustawieniach w systemie, który nie spełnia w pełni wymagań sprzętowych. Wynik mógłby być lepszy, gdybyśmy mieli dostępny DLSS. Niestety, mamy tylko upscale od konkurencji, która też sobie dobrze radzi.
Nie lubię piasku. Jest szorstki i drażniący
Trudno mi zrozumieć, dlaczego “Atlas Fallen” prezentuje się tak blado i nie wyróżnia się spośród innych przygodowych gier akcji. Wydaje mi się, że odpowiedzią może być nadmierna ilość piasku w grze. Nie chodzi tu o estetykę czy otoczenie, ale raczej o mechaniki i ogólną zawartość. Gra korzysta z technik znanych z innych gier, ale twórcy zdają się nie rozumieć, dlaczego te mechaniki dobrze funkcjonują w tych tytułach.

Ciąg błędnych decyzji
Podsumowując, żal mi tej gry. Niestety, stała się ona ofiarą złych decyzji twórców, którzy próbowali stworzyć dużą grę, nie mając pomysłu na jej wypełnienie. Zamiast fascynującego świata pełnego akcji i historii, otrzymujemy świat wypełniony piaskiem, niezgrabnym trybem kooperacji, punktami kontrolnymi i brakiem jakiejkolwiek konsekwencji za nasze działania. Jedyną rzeczą, która może uratować tę grę, jest jej obecność w Game Pass.