Kiedy przyjmowałem “Relictę” do recenzji, pomyślałem sobie o niej “o, jakaś ciekawa gierka z interesującą historią i zagadkami”. Na Steamie reklamuje się jako “gra z łamigłówkami bazującymi na fizyce z perspektywy pierwszej osoby. Korzystając z kreatywnego łączenia magnetyzmu i grawitacji, gracze odkrywają tajemnice Bazy Chandra.” Opis nie kłamie, może napisałbym tylko “gra o łamigłówkach bazujących na fizyce”. I powiedziałbym sobie, żeby nieco powściągnąć oczekiwania względem tytułu.
Produkcja stworzona przez pięcioosobowy zespół hiszpańskiego studia Mighty Polygon wciska nas w rękawice naukowczyni Angelici Patel, która wraz ze współpracownikami bada opuszczoną bazę księżycową korporacji Aegir Labs. Znajdują tamże tytułową Relictę, tajemniczy byt zbudowany z fioletowych kryształów. Oczywiście coś idzie bardzo nie tak i Angelica musi ratować sytuację.
Pomimo tego, że twórcy próbują wytworzyć atmosferę tajemniczości i przypominają za pośrednictwem postaci, że zegar tyka, to mamy tak naprawdę tyle czasu, ile dusza zapragnie. A będzie nam on bardzo potrzebny, żeby uporać się z głównym daniem “Relicty”, czyli zagadkami logicznymi. Angelica Patel testuje bowiem rękawice, które potrafią zmieniać polaryzację magnetyczną obiektów oraz manipulować grawitacją. Sprawdzian ich możliwości odbywa się na wielu torach przeszkód umieszczonych w biomach przedstawiających różne środowiska naturalne. Celem jest zawsze przedostać się na drugi koniec trasy przesuwając kostki i wykorzystując je jako środek transportu lub umieszczając na przyciskach, bo otworzyć przejście.
Początkowo łamigłówki są bardzo proste – wystarczy podnieść kostkę i upuścić na płycie, która wyłączy blokującą wyjście barierę. Ale przez caluśką grę twórcy dorzucają dodatkowe elementy, więc zagadki stają się coraz bardziej złożone. Dochodzą więc teleporty transportujące kostki o określonych symbolach. Wcześniej wspomniana zmiana polaryzacji obiektów pomaga nam przemieszczać klocki na odległość, odpychając je lub przyciągając. Możemy magnetyzować je same, albo specjalne płyty na ścianach. Za pośrednictwem rękawic sprawimy też, że na kostkę przestanie oddziaływać przyciąganie grawitacyjne. Taki klocek będzie więc mógł dryfować w powietrzu i posłużyć za powietrzny środek transportu! Wspomniane do tej pory elementy to podstawy rozgrywki, ale są jeszcze bariery nieprzepuszczające kostek albo Angelici, drony negujące działanie rękawic albo podnoszące klocki i przesuwalne platformy.
Twórcy włożyli bardzo dużo wysiłku w skonstruowanie bardzo zmyślnych i skomplikowanych torów przeszkód. Słuszne rozwiązanie zagadki jest jedno, a z czasem coraz trudniej rozgryźć, od czego należy zacząć i jak przemieścić kostki. Etapy stają się coraz większe, a poszczególne sekwencje zaczynają składać się z kilku pomniejszych. Samo logiczne myślenie nie wystarcza i trzeba posługiwać się też wyobraźnią przestrzenną.
Na papierze opis zagadek brzmi ciekawie, ale w praktyce potwornie szybko się nimi zmęczyłem. Już w drugim, arktycznym biomie poczułem, że wcale nie mam ochoty grać. Rozgrywka “Relicty” składa się bowiem wyłącznie z łamigłówek, które musimy rozwiązywać jedna po drugiej. Czasem zagadki są na tyle długie, że pomiędzy poszczególnymi częściami nie ma autozapisu, więc trzeba albo przeć do przodu, albo zaczynać od nowa w razie przerwania zabawy. Jest to o tyle bolesne, że znalezienie rozwiązania wymaga wielu prób, a powtarzanie sekwencji jest bolesne.
Produkcja nie daje szansy na wytchnienie i nie ma w niej nic innego urozmaicającego zabawę. Przez to granie przypominało mi bardziej pracę, niż rozrywkę, bo trzeba się mocno nagłówkować, a odnajdywanie nie zawsze oczywistych rozwiązań zwyczajnie mnie bardzo męczyło. Z ręką na sercu przyznam się, że gdybym nie podjął się recenzji “Relicty”, to pewnie rzuciłbym ją w kąt już na początku, a bez solucji nie poradziłbym sobie na dalszych etapach rozgrywki.
Przeliczyłem się nie tylko w kwestii zagadek. Rozwiązywanie tajemnicy bazy kosmicznej okazało się równie mało fascynujące (spoilery w tym akapicie). To kolejna historia o kontakcie z obcym bytem, którego ludzie chcą wykorzystać do własnych celów. Fabułka stanowi pretekst do rozwiązywania łamigłówek i nie ma ona żadnego wpływu na rozgrywkę. Ciągle pokonujemy tylko liniowe tory przeszkód, a wszystkie wydarzenia dzieją się pomimo działań protagonistki. Jeszcze bardziej bolesne jest to, że widać jak na dłoni, co złego dzieje się w kompleksie badawczym, a Angelica, pomimo wyższego wykształcenia, zupełnie nie orientuje się, że sztuczna inteligencja nagle zmieniła sposób odzywania się do niej, a przyjaciółka mówi bardzo mechanicznie i nieswojo. Relicta, która przejmuje kontrolę nad bazą, początkowo wydaje się być wrogim organizmem, ale potem nagle bohaterka zaczyna jej ufać. Nie jest wyjaśnione, czego właściwie chce nieznany byt i nie ma czasu na związanie się z postaciami. Gra ma nawet dwa zakończenia, ale zależą one tylko od wyboru na samym końcu gry i nie mam pojęcia, po co je w ogóle wprowadzono, skoro historia nie odgrywa ważnej roli w rozgrywce.
Plusem jest obsadzenie w głównych rolach kobiet w decyzyjnych pozycjach. Twórcy uniknęli stereotypowego traktowania żeńskich postaci jako obiekty seksualne czy damy w opresji. To po prostu badaczki, które robią swoje i próbują odnaleźć się w nietypowej sytuacji, jakkolwiek niesatysfakcjonująco została ona przedstawiona. Plus należy się również za momentami zabawne dialogi napisane wartkim językiem i grę aktorską, która dobrze oddaje emocje. Niestety nie mogą one dobrze wybrzmieć przez szybkie tempo scenek i małą ilość czasu poświęconą na ekspozycję fabuły.
Wiedzę o świecie gry wzbogacają rozrzucone po stacji opcjonalne znajdźki w postaci przedmiotów i logów z mailami, propagandą i zapiskami załogi. Przedstawiają one historię ludzkości, która ucieka w kosmos ze zniszczonej przez kryzys klimatyczny i wojny Ziemi oraz jest rządzona przez korporacje. Nic, czego byśmy wcześniej nie widzieli.
Do eksplorowania bazy nie zachęcają puste i nudne wnętrza stacji. Przypominają bardziej lobby, gdzie oczekuje się na wizytę albo przechodzi do jakiegoś biura. I w zasadzie też tylko temu służą – przemieszczaniu się z jednej lokacji z torem przeszkód, do drugiej. Gdzieniegdzie tylko umieszczono kwatery mieszkalne albo stanowiska badawcze, żeby zaznaczyć, że ktoś coś jednak w bazie robi.
Inną bajkę stanowią biomy w których rozwiązujemy zagadki. To piękne lokacje przedstawiające różne strefy klimatyczne. Poruszamy się więc po arktycznych jaskiniach, tropikalnych dżunglach, pustynnych kanionach i lasach klimatu umiarkowanego. Twórcy postarali się, żeby skonstruować piękne pejzaże, więc jest na czym zawiesić oko od czasu do czasu. Tekstury są ostre, barwy żywe i grafika zasługuje na pochwałę.
Gra smaruje oczka miodkiem, ale uszka pozostały niezaopiekowane. Muzyki słyszymy bardzo mało, tylko przy okazji scenek fabularnych albo wchodzenia w nowy obszar. Kompozycje są ładne, ale łącznie jest ich raptem niecałe pół godziny i przez większość czasu towarzyszy nam martwa, nudna cisza.
No i mam zagwozdkę, jak ocenić “Relictę”. Gra na pewno przyciąga grafiką, ładna też jest muzyka. Szczątkowa fabuła nie przyciąga, ale nie gra też tu głównej roli. W tej produkcji liczą się pieczołowicie skonstruowane, skomplikowane łamigłówki, które dają mózgowi wycisk. Niektórych rozwiązań sam w życiu bym się nie domyślił. Dlatego też osobom podobnym mnie, które nie grywają w przygodówki z zagadkami logicznymi, tego tytułu nie polecam. Pewnie szybko się zmęczycie i zniechęcicie, bo poza łamigłówkami nic w nim nie ma. Jeżeli natomiast w wolnym czasie lubicie ćwiczyć mózgownicę i szukacie wyzwań, to być może ta produkcja wam się spodoba.