Dwa tygodnie wakacji zleciało jak z bicza strzelił. Chociaż pogoda pozostawia wiele do życzenia, to część redakcji pojechała na odpoczynek.

Za to inni w tym czasie pracują jak za czterech. Takim tytanem pracy jest Kuba. Sam nagrywa, montuje i wrzuca a uprzednio selekcjonuje wiadomości do codziennego praktycznie rzecz biorąc GNM Update. Forma ewoluowała od samego początku, są lepsze i te nieco gorsze momenty. Powiedzcie jak Wam się podoba aktualny format. Dajcie wszystkie pozytywne jak i te negatywne komentarze, konstruktywna krytyka także mile widziana.
Sony wypuszcza nową wersję PS3. Obecne slimy wyglądają całkiem dobrze. To co zwróciło moją uwagę to niska pojemność dysku wewnętrznego w jednym z nich. Oczywiście może to być “literówka” a poprawna pojemność to 160 GB. Niektórzy sugerują, że to nie jest oczywista omyłka pisarska, dysk naprawdę ma być mały, a sprzęt przystosowany do grania w chmurze.
Na początku lipca, Mateusz pisał o dyrektywie UE mówiącej, że sprzedawanie cyfrowych wersji używek w stu procentach legalne. Wspominam o tym, ponieważ wszystko zaczyna składać się w jedną całość.
Branża gier powstała nie tylko po to aby zapewnić nam rozrywkę, ale po to aby po prostu zarabiać. Taki jest cel każdego biznesu, czy to się komuś podoba czy nie. Trwa nieustanna walka o zysk. Firmy zakładały, że jak ktoś chce zagrać – to kupuję grę, następnie gra w nią i odkłada na półkę. Niestety – zaczęło się “piractwo”. Ludzie nielegalnie powielali treść uszczuplając w ten sposób portfele firm. Można się spierać czy ktoś by to kupił czy nie – jedno pewne – gdyby nie miał jak ukraść – to by po prostu nie zagrał. Pojawiło się wiele zabezpieczeń, jedne mniej skuteczne inne bardziej.
Następnie wydawcy mieli za złe “graczom” to, że ktoś komuś taką grę udostępnia. Oczywiście nie było to wielkim problemem przy małej – przyjacielsko-koleżeńsko-rodzinnej skali. Solą w oku stało się to dopiero wtedy, gdy pojawiły się firmy handlujące “używkami” i cały proceder był uprawiany na wielką skalę.
Pojawiły się DLC. Sam temat dodatkowej zawartości jest dosyć obszerny zatem nie będę się nad nim w tym momencie rozwodzić. Po nich nastał czas na tzw. “on-line pass” czyli kod przypisany do konkretnej konsoli umożliwiający grać w rozgrywkę sieciową. Standardowo dołączany do każdej gry. Nie ma technicznej możliwości aby go odsprzedać. Powodowało to masę narzekań.
Pojawiła się także cyfrowa dystrybucja. Wydawcy sądzili, że w ten sposób ukrócą rynek wtórny. Niestety – na drodze do tego staną Trybunał Sprawiedliwości UE. Wielu graczy na tę wiadomość się ucieszyło. Powinni się jednak zmartwić. Wydawcy zawsze znajdą rozwiązanie. I właśnie mnie oświeciło. Granie w chmurze. Gra już nie należy do Ciebie. Nie kupujesz gry. Kupujesz bilet do kina. Obejrzysz seans i koniec. Chcesz zagrać jeszcze raz? Znowu zapłać!
To oczywiście nie znaczy, że cały rynek gier będzie “w chmurze”. Chciałem jednak pokazać mechanizm, w którym zawsze my gracze przegrywamy przez głupotę innych “graczy”.
Moje osobiste zdanie jest takie – dajmy po prostu firmom zarabiać uczciwie. Nie doszukujmy się kruczków prawnych. Gra Ci się podoba – kup, zapłać. Są wersje demonstracyjne – zawsze możesz zobaczyć grę wcześniej. Nie podoba Ci się cena gry, polityka firmy, osoba pana prezesa… omijaj grę szerokim łukiem.
