Analityk James Hardiman z Longbow Research podał do wiadomości, że gracze którzy zakupili Wii U, dokonali przy okazji zakupu, średnio 1.2 gry. To wynik znacznie niższy niż 2.0 gry wobec konsoli Wii, która swą światową premierę miała w 2006 roku. Czym uzależnione są niższe wyniki?
Pierwszą rzeczą jaka przyszła mi do głowy gdy usłyszałem tą wiadomość było lakoniczne stwierdzenie – bo na starcie nie ma w co na tej konsoli grać! Nie jest to jednak do końca prawdą, gdyż bazę gier Wii U, zasila przecież pokaźna biblioteka tytułów z poprzedniej konsoli stacjonarnej Nintendo. Z drugiej strony cześć tytułów dostępnych na Wii U jest portem gier, które swoją premierę miały na innych konsolach już jakiś czas temu. Czy gracze będą chcieli sięgać po odgrzewany kotlet? Gdzie zatem leży problem zdaniem Hardimana?
Jak się okazuje w tytule startowym, czyli NintendoLand. Tytuł ten jest ma na tyle bogatą zawartość, że starczy nabywcom na długi czas – przynajmniej na tyle długo by nie musieli kupować na starcie innych gier. Ponad to, powodem tak „niskiej’ sprzedaży ogółu gier jest obecna cena konsoli. W końcu nikt nie lubi pustki w portfelu.
Czy obecna tendencja się zmieni i gracze zaczną kupować więcej – jestem tego wręcz pewien, jednak zamiast wdawać się w dalsze spekulacje, po prostu poczekam do wiosny przyszłego roku, gdy rynek zostanie wręcz zalany nowymi tytułami na Wii U.